sobota, 15 kwietnia 2017

Rozdział IX - Szpieg


Nienawidzę przegrywać. Wiem, nikt jakoś specjalnie za tym nie przepada, ale kiedy przez całe życie wmawia ci się, że jesteś niezwyciężona, myśl o przegranej nie wchodzi w grę. Teraz przepełniał mnie niemiły, goryczkowy smak porażki. Bolała mnie praktycznie każda część ciała, a z ust wypływał energon. Wszystko wokół mnie stało w płomieniach, budynki Protihex zamieniły się w gruz. A to wszystko było moją winą…


1 cykl wcześniej


Głośny huk wyrwał mnie z głębokiego snu. Zerwałam się na równe nogi dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że nadal jestem w celi. Ace leżał na ziemi i dopiero się przebudzał. Następnemu grzmotowi towarzyszyło zatrzęsienie się ziemi. Było tak silne, że musiałam złapać się krat, by nie upaść. Teraz już mech otrząsnął się i w biegu ruszył do drzwi celi. Otworzył je i ruchem dłoni dał znak, bym poszła za nim.


-Przecież nikt nie może…

-Nie zostawię cię tu samej.

-Ace… Czym mniej Autobotów zna prawdę, tym lepiej. Jeżeli będziesz mnie potrzebował, wróć. Ale na razie lepiej pomórz matce i reszcie.


Bot skinął zrezygnowanie głową, po czym zamknął drzwi do celi i ruszył prosto do wyjścia. Już po chwili całkiem zniknął mi z pola widzenia…




Oczami Ace’a


Biegłem jak szybko tylko mogłem. Cała ziemia się trzęsła, a mi przez głowę przechodziła tylko jedna, niemiła myśl. Zaatakowali nas. Ale dlaczego? Z powodu mnie, czy Infinity? Jednak mimo swoich wad Megatron kocha córkę i dam głowę, że nie da jej tkwić w areszcie Autobotów.


Kiedy dobiegłem na korytarz, panował tam chaos. Wszyscy biegali w tę i z powrotem,  nieśli rannych do medyków i zapasy broni na zewnątrz. Mogłem sobie wyobrazić rzeź, jaka tam właśnie trwała.


-Ace! – usłyszałem głos Elity. Femme podbiegła do mnie prędko i chwyciła za ramiona – To Megatron, jest tutaj.

-Przyszedł po Infinity – stwierdziłem.

-Na to niestety wygląda. Posłuchaj, musimy pozwolić mu dostać się do aresztu, ale jednocześnie ograniczyć straty w żołnierzach. Zakłócają nas i nie mogę się skontaktować z Optimusem. Gdyby sytuacja była inna nie prosiłabym cię o to, ale musisz walczyć.

-Mamo… - chwyciłem ją za dłoń – Jestem żołnierzem. A żołnierze walczą.


Odwróciłem się i pędem ruszyłem do wyjścia, gotowy do walki. Uruchomiłem mój blaster, a gdy tylko odgłosy strzałów, krzyk i jęki poległych zaczęły przebijać się przez ściany bazy, odbezpieczyłem go. Gdy tylko zbliżyłem się do bramy, ta otworzyła się, a moim optykom ukazała się bitwa, którą mogłem ocenić tylko na przegraną. Vechicony przewyższały nas liczebnie, miały więcej broni, w tym ich wielkie czołgi oraz lotników. Wszystko dookoła pokrywał energon poległych. Gdzieś w oddali dostrzegłem Megatrona. Z łatwością odpierał ataki śmiałków, którzy odważyli się go zaatakować, by następnie zadać im cios ostateczny. I ja chciałem z nim walczyć, ale pamiętałem co powiedziała mi matka. Lord Decepticonów ma uwolnić Infinity, a ja muszę pomóc innym Autobotom odeprzeć atak.


Ruszyłem prosto w stronę vechiconów i zacząłem strzelać w nich z blasterów. Robiłem wszystko, by strzały były celne. Schroniłem się pod zawalonym budynkiem i z ukrycia eliminowałem przeciwników. Charakterystyczny dźwięk wystrzału rakiety zmusił mnie do zmiany pozycji. W sekundzie ruszyłem prosto przed siebie, ale niespodziewanie silna falka gorąca pchnęła mnie na ścianę. Na chwilę straciłem poczucie orientacji, ale kiedy już nie odzyskałem pierwszym, co rzuciło mi się w oczy był jasny, różowy lakier femme, która właśnie odpierała atak Megatrona. Lider Decepticonów musiał się na nią natknąć przy wejściu do bazy… Elita robiła perfekcyjne uniki przed jego ciosami, jak i ostrzem, aż w końcu przyłożyła mu z pięści prosto w twarz. Ku mojemu, jak i jej zdziwieniu, mech zdawał się nawet tego nie poczuć. W tej samej chwili chwycił femme za szyję i uniósł ją w górę. To był ten impuls.


Nawet nie zastanawiając się co zrobię, ruszyłem wprost na Lorda Decepticonów, w głowie mając jedynie chęć zgaszenia go. Nim zdążył mnie zauważyć, wybiłem się wysoko w górę, a lądując kopnąłem do w twarz. Teraz już Megatron upadł na ziemię, wypuszczając moją matkę z uścisku. Ta szybko złapała oddech i spojrzała na mnie z wdzięcznością. Jednak jej wyraz twarzy szybko uległ zmianie…


-Ace, uważaj! – krzyknęła, ale było już za późno.


Nim zdążył cokolwiek zrobić pięść Megatrona uderzyła prosto w mój brzuch z taką siłą, że w momencie straciłem wszelkie siły. Odleciałem prosto pod drzwi do bazy i nawet nie zdążyłem się podnieść, a decept już był przy mnie. Złapał mnie za szyję i podniósł do góry by chwilę później dać mi w twarz pięści. Wylądowałem w środku, słysząc krzyki Autobotów na sam widok Megatrona.


-Myślałeś, że tak łatwo dam za wygraną?! – krzyknął, kopiąc mnie przy tym w podbródek – Sądziłeś, że opuszczę własną córkę?! – chwycił moją nogę, po czym rzucił mną o ścianę. Poczułem spływający mi po tyle głowy energon – Zapamiętaj te słowa. Gdyby nie to, że jesteś mi potrzebny, już dawno bym cię zgasił.


Po tych słowach Megatron przyłożył mi tak mocno, że wszystko wokół zaczęło robić się ciemne, aż w końcu całkiem straciłem przytomność.




Oczami Infinity


Zerwałam się z ziemi gdy usłyszałam głośne kroki jakiegoś mecha. Z nadzieją na to, że to Ace, podbiegłam do krat. Moim oczom jednak ukazał się nie kto inny, jak mój ojciec… Po ziemi wlókł nieprzytomnego Ace’a, a ja myślałam, że zaraz wybuchnę płaczem. Był tak… zmasakrowany...Nie wiedziałam, co mam zrobić. Jeśli pozwolę ojcu zabrać bota, to tak jakbym skazała jego lub Optimusa na śmierć. Jeśli jednak na to nie pozwolę… Cóż, koniec z rolą szpiega. Niepewnie uśmiechnęłam się do Megatrona.


-Co tak długo? – zażartowałam, jednocześnie obserwując jego każdy ruch.

-Wybacz, ale musiałem zająć się jeszcze paroma sprawami – mówiąc to zostawił Ace’a na ziemi i zbliżył się do krat. Uruchomił swoje ostrze i jednym ruchem przeciął metal, robiąc mi tym samym wyjście.

-Dzięki – powiedziałam, wychodząc z celi – A co chcesz zrobić z nim? – spytałam, wskazując na bota.

-Zabierzemy go to Kaon, a potem złożymy wizytę Optimusowi i Sentinelowi w Iacon. Mając syna Prime’a, stolica Autobotów będzie nasza – Megatron uśmiechnął się wrednie, a ja już wiedziałam, że nie mogę na to pozwolić.

-Wybacz ojcze… - szybko uruchomiłam ostrze i przystawiłam mu je do gardła – Ale nie mogę pozwolić ci go zabrać.


Megatron spojrzał na mnie  ze zdziwieniem, jakby nie mógł pojąc tego, co właśnie się dzieje. Pierw zmierzył wzrokiem mnie, potem przeniósł optyki na miecz, a ostatecznie na Ace’a. Kiedy wreszcie zrozumiał kim tak naprawdę jestem, spojrzał na mnie wrogo.


-To byłaś ty… Przez ten cały czas – mówił z zawodem w głosie – Zdradziła mnie moja własna córka.

-Gdyby nie twoje szaleństwo i pragnienie władzy absolutnej nigdy by do tego nie doszło.

-Czy ty nie rozumiesz, że robiłem to wszystko dla ciebie?! – przybliżyłam ostrze. Nie mogłam dać mu się wytrącić z równowagi.

-Tylko tobie się tak zdawało. Ale zaślepiała cię twoja pycha i arogancja. Ja pragnęłam, by każdy znów mógł być wolny.

-Mercy, daję ci ostatnią szansę na…

-Nazywam się Infinity.

-Niech tak będzie…


Nim zorientowała się co się dzieje, Megatron chwycił miecz gołymi rękami, nawet nie zwracając uwagi na to, jakie razy nu zadaje, uniósł go i tym samym nie do góry, a drugą ręką uderzył mnie w brzuch tak mocno, że uderzyłam plecami o ścianę.


-Mała, niewdzięczna smarkula! – krzyknął, zbliżając się do mnie – Dałem ci wszystko, a ty mi tak odpłacasz?! – powoli podniosłam się z ziemi i przygotowałam do walki – A więc nie będę miał dla ciebie litości!


Ojciec zamachnął się na mnie swym mieczem, ale zręcznie odparłam jego atak, potem kolejny i jeszcze jeden. Jego ruchy były tak wściekłe, że nie mogłam ich przewidzieć. Uchyliłam się od ostrza i kopnęłam mecha w twarz z półobrotu. Ten rzecz jasna nawet nie drgnął, a jedynie bardziej się zdenerwował. Uruchomił swoje działko naramienne i zaczął we mnie strzelać. Robiłam szybkie uniki, ale pociski były na tyle duże, że jeden zdołał mnie drasnąć. Poczułam silne pieczenie na lewym ramieniu. Jednak nawet nie zdążyłam obejrzeć rany, bo Megstron już był przy mnie. Chwycił mnie za ranną rękę, tak mocno, że zawyłam z bólu. Potem rzucił mną o ścianę naprzeciw. Moje ciało upadło tuż obok ciała Ace’a. Byłam zmęczona i obolała, ale nie mogłam tak dać za wygraną. Podniosłam się z ziemi i w tej samej chwili o mało nie zostałam skrócona o głowę. W ostatniej chwili zablokowałam ostrze ojca. Drugą ręką musiałam podtrzymać miecz, gdyż Megatron nadal napierał, a jego siła i ciężar przewyższała moje. Nagle moje ostre pękło i już wiedziałam, że to koniec… Upadłam na ziemię a ostre kawałki miecza naokoło mnie. Nie miałam już dostatecznie dużo sił, by się podnieść. Ojciec patrzył na mnie z wściekłością.


-No dalej – prowokowałam go – Zabij mnie. Przecież cię zdradziłam! – mech nadal stał w bezruchu – No już! Zabij mnie!

-Jeszcze przyjdzie na ciebie pora – powiedział z powagą, po czym chwycił Ace’a za rękę i powlókł go z powrotem w stronę schodów.


Tak bardzo chciałam mu przeszkodzić, ale nawet nie mogłam podnieść się z ziemi. Otarłam spływający mi po twarzy energon i powoli, delikatnie oparłam się plecami o ścianę.


Przegrałam. I ta przegrana zabolała bardziej, niż jakakolwiek inna…

***
Wesołych świąt moi mili :) Smacznego jajka i mokrego dyngusa życzę wszystkim moim czytelnikom ;-) Najedzcie się ładnie i odpocznijcie od szkoły, czy pracy ;) I nie zapomnijcie komentować, hi, hi :) Jeszcze raz Wesołych Świąt!!!
***Niki*** 


1 komentarz:

  1. Fantastyczny rozdział i oczywiście czekam na next.
    Wesołych świąt!!

    OdpowiedzUsuń