Nienawidzę
przegrywać. Wiem, nikt jakoś specjalnie za tym nie przepada, ale kiedy przez
całe życie wmawia ci się, że jesteś niezwyciężona, myśl o przegranej nie
wchodzi w grę. Teraz przepełniał mnie niemiły, goryczkowy smak porażki. Bolała
mnie praktycznie każda część ciała, a z ust wypływał energon. Wszystko wokół
mnie stało w płomieniach, budynki Protihex zamieniły się w gruz. A to wszystko
było moją winą…
1 cykl wcześniej
Głośny huk
wyrwał mnie z głębokiego snu. Zerwałam się na równe nogi dopiero po chwili
zdając sobie sprawę, że nadal jestem w celi. Ace leżał na ziemi i dopiero się
przebudzał. Następnemu grzmotowi towarzyszyło zatrzęsienie się ziemi. Było tak
silne, że musiałam złapać się krat, by nie upaść. Teraz już mech otrząsnął się
i w biegu ruszył do drzwi celi. Otworzył je i ruchem dłoni dał znak, bym poszła
za nim.
-Przecież
nikt nie może…
-Nie
zostawię cię tu samej.
-Ace… Czym
mniej Autobotów zna prawdę, tym lepiej. Jeżeli będziesz mnie potrzebował, wróć.
Ale na razie lepiej pomórz matce i reszcie.
Bot skinął
zrezygnowanie głową, po czym zamknął drzwi do celi i ruszył prosto do wyjścia.
Już po chwili całkiem zniknął mi z pola widzenia…
Oczami Ace’a
Biegłem jak
szybko tylko mogłem. Cała ziemia się trzęsła, a mi przez głowę przechodziła
tylko jedna, niemiła myśl. Zaatakowali nas. Ale dlaczego? Z powodu mnie, czy
Infinity? Jednak mimo swoich wad Megatron kocha córkę i dam głowę, że nie da
jej tkwić w areszcie Autobotów.
Kiedy
dobiegłem na korytarz, panował tam chaos. Wszyscy biegali w tę i z powrotem, nieśli rannych do medyków i zapasy broni na
zewnątrz. Mogłem sobie wyobrazić rzeź, jaka tam właśnie trwała.
-Ace! –
usłyszałem głos Elity. Femme podbiegła do mnie prędko i chwyciła za ramiona –
To Megatron, jest tutaj.
-Przyszedł
po Infinity – stwierdziłem.
-Na to
niestety wygląda. Posłuchaj, musimy pozwolić mu dostać się do aresztu, ale
jednocześnie ograniczyć straty w żołnierzach. Zakłócają nas i nie mogę się
skontaktować z Optimusem. Gdyby sytuacja była inna nie prosiłabym cię o to, ale
musisz walczyć.
-Mamo… -
chwyciłem ją za dłoń – Jestem żołnierzem. A żołnierze walczą.
Odwróciłem
się i pędem ruszyłem do wyjścia, gotowy do walki. Uruchomiłem mój blaster, a
gdy tylko odgłosy strzałów, krzyk i jęki poległych zaczęły przebijać się przez
ściany bazy, odbezpieczyłem go. Gdy tylko zbliżyłem się do bramy, ta otworzyła
się, a moim optykom ukazała się bitwa, którą mogłem ocenić tylko na przegraną.
Vechicony przewyższały nas liczebnie, miały więcej broni, w tym ich wielkie
czołgi oraz lotników. Wszystko dookoła pokrywał energon poległych. Gdzieś w
oddali dostrzegłem Megatrona. Z łatwością odpierał ataki śmiałków, którzy
odważyli się go zaatakować, by następnie zadać im cios ostateczny. I ja
chciałem z nim walczyć, ale pamiętałem co powiedziała mi matka. Lord
Decepticonów ma uwolnić Infinity, a ja muszę pomóc innym Autobotom odeprzeć
atak.
Ruszyłem
prosto w stronę vechiconów i zacząłem strzelać w nich z blasterów. Robiłem wszystko,
by strzały były celne. Schroniłem się pod zawalonym budynkiem i z ukrycia
eliminowałem przeciwników. Charakterystyczny dźwięk wystrzału rakiety zmusił mnie
do zmiany pozycji. W sekundzie ruszyłem prosto przed siebie, ale niespodziewanie
silna falka gorąca pchnęła mnie na ścianę. Na chwilę straciłem poczucie
orientacji, ale kiedy już nie odzyskałem pierwszym, co rzuciło mi się w oczy
był jasny, różowy lakier femme, która właśnie odpierała atak Megatrona. Lider
Decepticonów musiał się na nią natknąć przy wejściu do bazy… Elita robiła
perfekcyjne uniki przed jego ciosami, jak i ostrzem, aż w końcu przyłożyła mu z
pięści prosto w twarz. Ku mojemu, jak i jej zdziwieniu, mech zdawał się nawet tego
nie poczuć. W tej samej chwili chwycił femme za szyję i uniósł ją w górę. To
był ten impuls.
Nawet nie
zastanawiając się co zrobię, ruszyłem wprost na Lorda Decepticonów, w głowie
mając jedynie chęć zgaszenia go. Nim zdążył mnie zauważyć, wybiłem się wysoko w
górę, a lądując kopnąłem do w twarz. Teraz już Megatron upadł na ziemię,
wypuszczając moją matkę z uścisku. Ta szybko złapała oddech i spojrzała na mnie
z wdzięcznością. Jednak jej wyraz twarzy szybko uległ zmianie…
-Ace,
uważaj! – krzyknęła, ale było już za późno.
Nim zdążył cokolwiek
zrobić pięść Megatrona uderzyła prosto w mój brzuch z taką siłą, że w momencie
straciłem wszelkie siły. Odleciałem prosto pod drzwi do bazy i nawet nie zdążyłem
się podnieść, a decept już był przy mnie. Złapał mnie za szyję i podniósł do
góry by chwilę później dać mi w twarz pięści. Wylądowałem w środku, słysząc
krzyki Autobotów na sam widok Megatrona.
-Myślałeś,
że tak łatwo dam za wygraną?! – krzyknął, kopiąc mnie przy tym w podbródek –
Sądziłeś, że opuszczę własną córkę?! – chwycił moją nogę, po czym rzucił mną o
ścianę. Poczułem spływający mi po tyle głowy energon – Zapamiętaj te słowa.
Gdyby nie to, że jesteś mi potrzebny, już dawno bym cię zgasił.
Po tych słowach
Megatron przyłożył mi tak mocno, że wszystko wokół zaczęło robić się ciemne, aż
w końcu całkiem straciłem przytomność.
Oczami
Infinity
Zerwałam się
z ziemi gdy usłyszałam głośne kroki jakiegoś mecha. Z nadzieją na to, że to
Ace, podbiegłam do krat. Moim oczom jednak ukazał się nie kto inny, jak mój
ojciec… Po ziemi wlókł nieprzytomnego Ace’a, a ja myślałam, że zaraz wybuchnę
płaczem. Był tak… zmasakrowany...Nie wiedziałam, co mam zrobić. Jeśli pozwolę
ojcu zabrać bota, to tak jakbym skazała jego lub Optimusa na śmierć. Jeśli
jednak na to nie pozwolę… Cóż, koniec z rolą szpiega. Niepewnie uśmiechnęłam
się do Megatrona.
-Co tak długo?
– zażartowałam, jednocześnie obserwując jego każdy ruch.
-Wybacz, ale
musiałem zająć się jeszcze paroma sprawami – mówiąc to zostawił Ace’a na ziemi
i zbliżył się do krat. Uruchomił swoje ostrze i jednym ruchem przeciął metal,
robiąc mi tym samym wyjście.
-Dzięki – powiedziałam,
wychodząc z celi – A co chcesz zrobić z nim? – spytałam, wskazując na bota.
-Zabierzemy
go to Kaon, a potem złożymy wizytę Optimusowi i Sentinelowi w Iacon. Mając syna
Prime’a, stolica Autobotów będzie nasza – Megatron uśmiechnął się wrednie, a ja
już wiedziałam, że nie mogę na to pozwolić.
-Wybacz
ojcze… - szybko uruchomiłam ostrze i przystawiłam mu je do gardła – Ale nie
mogę pozwolić ci go zabrać.
Megatron
spojrzał na mnie ze zdziwieniem, jakby
nie mógł pojąc tego, co właśnie się dzieje. Pierw zmierzył wzrokiem mnie, potem
przeniósł optyki na miecz, a ostatecznie na Ace’a. Kiedy wreszcie zrozumiał kim
tak naprawdę jestem, spojrzał na mnie wrogo.
-To byłaś ty…
Przez ten cały czas – mówił z zawodem w głosie – Zdradziła mnie moja własna
córka.
-Gdyby nie
twoje szaleństwo i pragnienie władzy absolutnej nigdy by do tego nie doszło.
-Czy ty nie
rozumiesz, że robiłem to wszystko dla ciebie?! – przybliżyłam ostrze. Nie
mogłam dać mu się wytrącić z równowagi.
-Tylko tobie
się tak zdawało. Ale zaślepiała cię twoja pycha i arogancja. Ja pragnęłam, by
każdy znów mógł być wolny.
-Mercy, daję
ci ostatnią szansę na…
-Nazywam się
Infinity.
-Niech tak będzie…
Nim zorientowała
się co się dzieje, Megatron chwycił miecz gołymi rękami, nawet nie zwracając
uwagi na to, jakie razy nu zadaje, uniósł go i tym samym nie do góry, a drugą
ręką uderzył mnie w brzuch tak mocno, że uderzyłam plecami o ścianę.
-Mała,
niewdzięczna smarkula! – krzyknął, zbliżając się do mnie – Dałem ci wszystko, a
ty mi tak odpłacasz?! – powoli podniosłam się z ziemi i przygotowałam do walki –
A więc nie będę miał dla ciebie litości!
Ojciec
zamachnął się na mnie swym mieczem, ale zręcznie odparłam jego atak, potem
kolejny i jeszcze jeden. Jego ruchy były tak wściekłe, że nie mogłam ich
przewidzieć. Uchyliłam się od ostrza i kopnęłam mecha w twarz z półobrotu. Ten
rzecz jasna nawet nie drgnął, a jedynie bardziej się zdenerwował. Uruchomił
swoje działko naramienne i zaczął we mnie strzelać. Robiłam szybkie uniki, ale
pociski były na tyle duże, że jeden zdołał mnie drasnąć. Poczułam silne
pieczenie na lewym ramieniu. Jednak nawet nie zdążyłam obejrzeć rany, bo
Megstron już był przy mnie. Chwycił mnie za ranną rękę, tak mocno, że zawyłam z
bólu. Potem rzucił mną o ścianę naprzeciw. Moje ciało upadło tuż obok ciała Ace’a.
Byłam zmęczona i obolała, ale nie mogłam tak dać za wygraną. Podniosłam się z
ziemi i w tej samej chwili o mało nie zostałam skrócona o głowę. W ostatniej
chwili zablokowałam ostrze ojca. Drugą ręką musiałam podtrzymać miecz, gdyż
Megatron nadal napierał, a jego siła i ciężar przewyższała moje. Nagle moje
ostre pękło i już wiedziałam, że to koniec… Upadłam na ziemię a ostre kawałki
miecza naokoło mnie. Nie miałam już dostatecznie dużo sił, by się podnieść.
Ojciec patrzył na mnie z wściekłością.
-No dalej –
prowokowałam go – Zabij mnie. Przecież cię zdradziłam! – mech nadal stał w
bezruchu – No już! Zabij mnie!
-Jeszcze
przyjdzie na ciebie pora – powiedział z powagą, po czym chwycił Ace’a za rękę i
powlókł go z powrotem w stronę schodów.
Tak bardzo
chciałam mu przeszkodzić, ale nawet nie mogłam podnieść się z ziemi. Otarłam
spływający mi po twarzy energon i powoli, delikatnie oparłam się plecami o
ścianę.
Przegrałam.
I ta przegrana zabolała bardziej, niż jakakolwiek inna…
***
Wesołych świąt moi mili :) Smacznego jajka i mokrego dyngusa życzę wszystkim moim czytelnikom ;-) Najedzcie się ładnie i odpocznijcie od szkoły, czy pracy ;) I nie zapomnijcie komentować, hi, hi :) Jeszcze raz Wesołych Świąt!!!
***Niki***
Fantastyczny rozdział i oczywiście czekam na next.
OdpowiedzUsuńWesołych świąt!!