Długo zastanawiałam się nad tym, co powinnam zrobić. Przez cały ten czas, kiedy odgrywałam rolę szpiega nie spotkałam się z tak trudnym do wykonania zadaniem. Ojciec oczekiwał ode mnie całkowitego posłuszeństwa i był pewien, że go nie zawiodę. Ale ja wiedziałam, że nie skrzywdzę Ace’a. Musiałam tylko wymyśleć sposób, aby jednocześnie chronić mecha, na którym mi zależy i zachować pozycję w armii Decepticonów. Jak miałam się nie zdradzić? Odpowiedź okazała się łatwiejsza, niż mogłam się spodziewać, ale musiałam zrobić jedną rzecz, której szczerze nienawidziłam. Musiałam przegrać walkę.
Gdy nadeszła noc udałam się do Protihex. Tym razem darowałam sobie skradanie i zabawę w podchody. Z uśmiechem na ustach szłam ulicami miasta, aż dotarłam do bazy, w której to ostatnio zastałam Ace’a. Strażnicy pilnujący drzwi musieli dokładnie mi się przyjrzeć, by zrozumieć, kto właśnie idzie w ich kierunku. Kiedy to wreszcie do nich dotarło, otrząsnęli się z transu i wycelowali we mnie blastery. Jeden z nich zawiadomił dowództwo o zaistniałej sytuacji. Uśmiechnęłam się w myślach. Wszystko szło tak, jak zaplanowałam.
-Zatrzymaj się! – rozkazał bot, który jeszcze przed chwilą rozmawiał przez komunikator – Ale już!
-I podnieś ręce nad głowę – dodał drugi, wyraźnie przerażony moją pewnością siebie.
Nie zważając na wycelowaną we mnie broń, szłam dalej, a mój uśmiech poszerzał się z sekundy na sekundę. Kiedy już od strażników dzieliły mnie centymetry zatrzymałam się i powoli uniosłam ręce nad głowę.
-Poddaję się – oznajmiłam pogodnym głosem, a strażnicy musieli wymienić spojrzenia, jakby nie mogli uwierzyć w to, co właśnie usłyszeli.
-I słusznie – powiedział wyraźnie zadowolony z siebie, ten odważniejszy strażnik – Skuj ją – rozkazał drugiemu, na co mech aż otworzył usta ze zdziwienia.
-Ale dlaczego ja?!
-Bo tak mówię! A teraz się ucisz i zrób, co ci kazałem!
-Ech… - westchnął mech i ostrożnie zbliżył się do mnie.
Sięgnął po przypięte do jego pasa kajdanki i delikatnie złapał mnie pierw za jedną, potem drugą rękę.
-Spokojnie… Nie gryzę – „uspokoiłam go”.
Wystraszony strażnik dał znak, bym szła przed siebie, co też uczyniłam. Wrota do bazy Autobotów otworzyły się, a ja pewnym krokiem przemierzałam jej korytarze. Było pusto i cicho, zdawać się wręcz mogło, że budynek jest pusty. Dopiero kiedy dotarliśmy do Centrum Dowodzenia, moim oczom ukazała się cała zgraja Autobotów. Część z nich rozmawiała, planowała przyszłe ataki, część koordynowała trwające już bitwy. Byli też i tacy, którzy zwyczajnie opierali się o ścianę udając, że wcale nie śpią. W całym tym tłumie bez problemu udało mi się dostrzec Elitę. Jej jasny lakier wyróżniał się na tle ciemnych barw. Femme stała w centrum pomieszczenia, obserwując mapę Cybertronu i trwające na niej bitwy. Przypominała mi po części ojca, a raczej jego zachowanie.
Chciałam grzecznie zaproponować prowadzącym mnie strażnikom, by powiadomili Elitę o moim „wtargnięciu”, jednak szybko zrozumiałam, że wcale nie muszę. Fembotka szybko dostrzegła mnie w oddali i zdecydowanym krokiem, z powagą wymalowaną na twarzy ruszyła prosto do mnie. Strażnicy już chcieli coś powiedzieć, kiedy ona im przeszkodziła.
-Rozkujcie ją – rozkazała.
-Ale to przecież... – starał się coś z siebie wydusić przestraszony mech.
-Powiedziałam rozkujcie ją!
Tym razem boty bez słowa wykonały polecenie, po czym posłusznie powróciły na swoje miejsce. Elita złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła na korytarz. Najwyraźniej wolała, byśmy rozmawiały sam na sam.
-Co ty tutaj robisz? – spytała, wyraźnie zaniepokojona moją wizytą – Przecież ktoś mógł cię zobaczyć.
-Wiem, ale musiałam przylecieć. Poza tym, chyba ze sto razy upewniłam się, czy ktoś mnie nie śledzi.
-Dobrze, już dobrze… Co cię tu sprowadza?
-Ace – powiedziałam najkrócej, jak mogłam.
-Co z nim?
-Megatron chce, bym sprowadziła go do Kaon.
-Więc po niepowodzeniu tamtego najemnika…
-Jego zadanie przejęłam ja – dokończyłam.
-Niech to złom! – Elita ze złości uderzyła pięścią w ścianę – Co teraz zrobimy?
-Mam plan, ale jest trochę ryzykowny i wymaga twojego zatwierdzenia.
-Słucham więc.
-Dziś rano wyślesz Ace’a do miasta. Tam go zaatakuję, ale nie możesz mu nic powiedzieć, by wszystko wyglądało realistycznie – femme pokiwałam porozumiewawczo głową – Obiecuję, że go nie skrzywdzę. Pozwolę mu wgrać, a wy zabierzecie mnie do niewoli. Wieści o mojej porażce szybko się rozejdą, a więc i Megatron się o tym dowie. Zaczekam jakiś czas, a potem wrócę do Kaon i powiem ojcu, że uciekłam.
-Plan jest dobry, ale co jeśli Megatron ukarze cię za twoją porażkę?
-O to nie musisz się martwić. Mimo swoich wad, ojciec nigdy mnie nie skrzywdzi – Elita odwróciła na chwilę wzrok, jakby chciała wszystko jeszcze raz przemyśleć.
-Zgoda – odezwała się po chwili – Tak więc zrobimy.
***
Tak jak się spodziewałam miasto tak w dzień, jak i w nocy jest raczej opustoszałe. Tylko raz na jakiś czas mam szansę zobaczyć przechadzającego się ulicami Autobota. To dobrze, bo w walce z Acem nie ucierpią niewinni. Cóż, mam nadzieję, że nikt nie ucierpi…
Nie musiałam długo czekać na mój „cel”. Niedługo po świcie mech opuścił bazę i bez celu przechadzał się między budynkami, co chwila spoglądając w górę i nasłuchując potencjalnego zagrożenia. Najwyraźniej starcie z Wildriderem co nieco go nauczyło o niedocenianiu swojego przeciwnika.
Najciszej jak umiałam zeskoczyłam na dół, tuż za niego. Wyjęłam przypięty do nogi sztylet i dostatecznie głośno, by mnie usłyszał, spróbowałam poderznąć mu gardło. On jednak, jak się spodziewałam, w ostatniej chwili odwrócił się i chwycił mnie za dłoń, w której trzymałam ostrze.
-Infinity? – zdziwił się, ale teraz nie mogłam sobie pozwolić na wyjaśnienia.
Zręcznie uwolniłam dłoń z uścisku i zaatakowałam. Mech zrobił unik, a potem następny, więc musiałam zmienić taktykę. Kopnęłam go z półobrotu, a następnie rzuciłam trzymane ostrze tuż obok jego gardła. Nawet, jeśli Laserbreak, czy nawet Soundwave mnie obserwował, cała walka wyglądała realnie. Ace zdawał się rozumieć, co właśnie się dzieje, więc i on ruszył do ataku. Kilka zręcznych uników przed pięścią mecha, potem próba kopnięcia w podbródek, aż ostatecznie pozwoliłam sobie przyjąć cios. Szkoda tylko, że wybrałam akurat cios z łokcia w twarz, którym to Ace najczęściej pokonywał mnie w dzieciństwie…
Uderzenie oszołomiło mnie, przez co na chwilę straciłam równowagę i musiałam oprzeć się o ścianę budynku, by się nie przewrócić. Optyki zaszły mi mgłą, nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Poczułam silne uderzenie w brzuch, a chwilę później upadłam na ziemię, przygnieciona ciężarem mecha. Obraz przed optykami zaczął wracać do normy, dzięki czemu mogłam zobaczyć niezadowolony wyraz twarzy Ace’a.
-Przepraszam za to.
Ostatnim, co pamiętam było bliskie spotkanie mojej twarzy z pięścią bota. A może na odwrót…
***
Przytomność odzyskałam dopiero w celi Autobotów. Przez głośny pisk w audioreceptorach nie mogłam się skupić. Wiedziałam, że leżę na ziemi, oparta o ścianę, a ktoś stoi naprzeciw mnie za kratami i obserwuje każdy mój ruch. Przetarłam dłonią optyki i powoli, nadal jednak opierając się o ścianę, podniosłam się. Głośny, drażniący dźwięk powoli zanikał, a świadomość powracała. Szybko zrozumiałam, że mech naprzeciw mnie, to Ace. Uśmiechnął się delikatnie, po czym zbliżył do krat. Poszłam w jego ślady, powolnym krokiem uważając, by się nie przewrócić, dotarłam do krańca mojej celu i dłonią chwyciłam metalowy pręt, opierając się na nim. Głowę oparłam i kraty, a Ace o dziwo zrobił dokładnie to samo tak, że teraz nasze czoła się stykały.
-Mam nadzieję, że za bardzo nie bolało.
-Żartujesz sobie? Prawie nic nie czułam – zażartowałam, starając się nie myśleć o bólu.
-Muszę ci przyznać, że miałaś niezły plan. Zaatakowałaś mnie, nieświadomego twojej potajemnej umowy z moją matką, żeby nasza walka była realistyczna.
-Cóż mogę rzec? Główka pracuje – mech w momencie posmutniał – Co jest?
-Chciałbym cię wypuścić, ale Elita stwierdziła, że czym mniej Autobotów wie o twojej „podwójnej naturze” tym lepiej.
-Rozumiem. Ale skoro wtargnęłam do waszej bazy, to czy nie powinieneś mnie przypadkiem przesłuchać? – spytałam z chytrym uśmiechem.
Ace zaśmiał się pod nosem, po czym otworzył drzwi celi i wszedł do środka.
-A więc zaczynajmy…
Narracja trzecio osobowa
-Co?!!!!!! – Lord Decepticonów wrzasnął tak głośno, że chyba całe miasto Kaon go usłyszało – Gdzie ona jest?!
-Zap-pewne w-w więzieniu Autobo-botów – jąkał się przerażony swoim dowódcą Starscream. Wiedział, że niczym nie zawinił, ale z jakiegoś powodu to właśnie na niego wściekał się Megatron.
-Jakim sposobem on ją pokonał? – zapytał bardziej siebie, niż komandora Lider Decepticonów, ale mimo wszystko uzyskał odpowiedź.
-Najwyraźniej jest lepszy, niż sądziliśmy – Megatron posłał mu ostrzegawcze spojrzenie – Choć wcale nie sugeruję, że lepszy od wielkiej Mercy! – szybko się poprawił.
-Musiał spodziewać się kolejnego ataku… Wysłałem własną córkę w pułapkę!
-Przecież nie mogłeś wiedzieć…
-Owszem mogłem! – Starscream aż podskoczył – Nie pozwolę Mercy pozostać ich więźniem ani cykla dłużej. Zbierz żołnierzy, Starscream – rozkazał, wstając z tronu – Lecimy do Protihex.
-Ale Panie, przecież miałeś lecieć do Iacon!
-Iacon zaczeka! W tej chwili to moja córka jest najważniejsza…
Fantastyczny rozdział i czekam na next
OdpowiedzUsuńNo nie wierzę!! Megatron jednak umie się martwić!! :D
Super czekam na więcej
OdpowiedzUsuń