-Podaj imię
– zażądał srogi głos mecha.
Stałem
w ciemnym, pustym pomieszczeniu, z którego za nic nie mogłem się wydostać.
Moje ręce skute były elektromagnetycznymi kajdankami, a w brzuchu
miałem zaschniętą już energonem ranę po ostrzu. Byłem słaby, wręcz wycieńczony,
ledwie stałem na nogach. Potrzebowałem medyka, a nie przesłuchania. Ale
w tych czasach, takie rzeczy były konieczne. Nie mogliśmy wierzyć żadnemu
z nas, bo każdy mógł być szpiegiem.
-Ace Pax –
przedstawiłem się – Jestem Autobotem, przysięgam.
-Udowodnij.
-Sprowadźcie
Elitę One. Ona potwierdzi moją tożsamość – nastała chwila ciszy. Czułem się
coraz gorzej, przez co musiałem usiąść na ziemi – Proszę, pośpieszcie się, albo
zaraz wam tu zgasnę z niedoboru energonu i ktoś później za to odpowie.
Głos nie
odezwał się już ani razu więcej. Ja czułem się coraz gorzej, ale miałem
nadzieję, że Elita przybędzie na czas. Nie lubiłem prosić jej o pomoc, ale
niestety ta sytuacja, była awaryjna.
Nagle do
pokoju wpadł promień jasnego światła, tak jasnego, że całkiem mnie oślepiło.
Słyszałem czyjeś kroki, ale nawet nie mogłem uchylić optyki, by zobaczyć czyje.
Potem poczułem, jak tajemniczy ktoś pomaga mi się podnieść, a później
wyprowadza z mojej niedoszłej sali przesłuchań. Kidy się zatrzymaliśmy
niepewnie otworzyłem optyki, ale całe szczęście oświetlenie było już normalne.
Nim zdążyłem
rozejrzeć się po pomieszczeniu, ktoś dosłownie rzucił mi się na szyję, tym
samym trochę mnie podjuszając. Na próżno
starałem się uwolnić z uścisku, aż w końcu dałem za wygraną i zwyczajnie
czekałem, aż dobiegnie on końca. A kiedy tak się stało, mogłem zobaczyć kto o mało
mnie nie udusił. Femme dość wysoka, a dokładniej mojego wzrostu, miała
różowy lakier z białymi wstawkami oraz czarnym szkieletem, a z pleców
wystawały jej koła. Fembotka uśmiechnęła się do mnie z ulgą i delikatnie
dotknęła ręką mojego policzka.
-Dobrze, że
wciąż funkcjonujesz – odezwała się swoim miłym, łagodnym głosem, który już
chyba zawsze będzie kojarzył mi się z bajkami na dobranoc.
-Tak, też
się cieszę z tego powodu. Ale wiesz, mam ranę w brzuchu, więc ta piękna
chwila może nie potrwać za długo – Elita zaśmiała się pod nosem.
-Chodź,
zabiorę cię do medyka – mówiąc to femme chwyciła mnie za rękę i pociągnęła
w stronę wyjścia.
Szliśmy dość
długim korytarzem, a po obu jego stronach była seria drzwi. My jednak nie
skręciliśmy w żadne z nich, aż do końca korytarza. Dopiero wtedy
skręciliśmy w lewo i znaleźliśmy się w skrzydle szpitalnym.
Wokół nas leżało wiele rannych Autobotów, wszędzie krzątali się medycy starając
się, uratować swoich pacjentów. Przeszliśmy na koniec pomieszczenia, gdzie
stało jedno puste łóżko szpitalne. Femme kazała mi się na nim położyć, co też
zrobiłem.
-Proszę,
proszę, akurat ciebie się tutaj nie spodziewałem – usłyszałem znajomy głos
mecha, zbliżającego siew naszą stronę – Myślałem, że stacjonujesz w Iacon
- po chwili moim oczom ukazał się starszy, nieco niższy ode mnie bot o biało
– pomarańczowym lakierze – Wywalili cię z jednostki, czy co? – zażartował sobie
medyk, choć mi w cale nie było do śmiechu.
-Chciałbym
Ratchet... W Nova Cronum trwała bitwa, a więc wysłali nas jako posiłki.
Szkoda tylko, że nie bardzo im się przydaliśmy… Było ich tak dużo, nie mieliśmy
żadnych szans…
-Ace – matka
chwyciła moją dłoń – Nie myśl o tym. Zrobiłeś, co mogłeś – pokiwałem
głową, tym samym pokazując, że to wiem.
-Zranili
mnie, ale jakimś cudem udało mi się uciec. I nawet nie wiem jak, ale doszedłem
tutaj, do Protihex.
-Gdzie
znalazł cię nasz patrol – podsumowała mama, a ja potwierdziłem to
skinieniem głowy – Dobrze, że od razu cię nie zastrzelili. Ostatnio znajdujemy
w naszych szeregach coraz więcej szpiegów. Pewnie zapytali cię o hasło
bezpieczeństwa?
-A no –
przyznałem jej rację – Dowiem się, jak ono brzmi? Bo już wiem, że to nie „Niech
żyje Optimus Prime” – Elita i Ratchet wymienili spojrzenia na samo
wspomnienie Optimusa.
-To
„Wolność” – powiedział doktorek – Hasło brzmi „Wolność”. Zapamiętaj je sobie,
tak na przyszłość.
-Jasna
sprawa.
-Ratchet,
zajmiesz się nim proszę? –zapytała femme – Muszę załatwić pewną sprawę.
-Oczywiście.
Kiedy wrócisz, wręcz go nie poznasz – spojrzałem na niego z udawanym
przerażeniem.
-Może się
nie rozpędzajmy, co? Nie mam ochoty na zmianę wyglądu.
-Zwróć mi go
w jednym kawałku – poprosiła mama – Za niedługo wrócę.
Po tych
słowach fembotka opuściła pomieszczenie, a medyk zajął się spawaniem
mojego brzucha.
Oczami
Optimusa
Siedziałem
w swoim gabinecie, kiedy do środka weszła Elita. Femme bez słowa usiadła
na biurku i zmierzyła mnie wzrokiem. Oznaczało to, że albo o czymś
zapomniałem, albo zrobiłem coś źle.
-Coś się
stało? – spytałem, nieco niepewnie.
-Ty mi powiedz
– odparła, wcale nie przybliżając mnie do odpowiedzi – Czy dowódca ostatniego
patrolu nie poinformował cię o znalezionym, rannym Autobocie?
-Owszem –
Elita przyglądała mi się wyczekująco -
Będę szczery i wyznam, że nie mam pojęcia co jeszcze powinienem ci
powiedzieć – zrezygnowana fembotka westchnęła.
-To Ace był
tym rannym botem – w momencie zerwałem się na równe nogi.
-Wszystko z
nim w porządku? Co się stało?
-Spokojnie
Orion…znaczy Optimus. Wybacz, nadal nie mogę się przyzwyczaić.
-Nie martw się,
ja też…
-Ace’owi nic
nie jest, Ratchet spawa mu teraz ranę. Jego zespół został wysłany jako wsparcie
dla Autobotów, które walczyły w Nova Cronum, ale nie udało im się pokonać
Decepticonów.
-Tak, wiem.
Sentinel już mnie o tym powiadomił. Straciliśmy wielu dobrych żołnierzy.
Ci, co przeżyli zeznali, że w walce brał udział sam Devastator i to
właśnie on tak rozgromił nasze wojska… - zatrzymałem się widząc ostrzegawcze
spojrzenie Elity – Powiedziałem coś nie tak? – femme zeszła z biurka, obeszła
je i chwyciła mnie za ręce.
-Optimusie,
kocham cię, ale jeśli zaraz się nie opamiętasz osobiście cię zgaszę – mówiła to
z taką powagą, że jeśli bym jej nie znał, to potraktowałbym tą groźbę poważnie
– Ja mówię ci, że twój syn jako jeden z niewielu przeżył bitwę, w której
zginęło tak wiele jego przyjaciół, że został ranny i jakimś cudem udało mu
się dotrzeć tutaj, a ty opowiadasz mi o stratach w wojsku?!
Elita miała
rację. Nadal ciężko jest mi się przyzwyczaić do tego, że mam na głowie pół
naszego wojska i że wszyscy na mnie liczą. Przez to zapominam, że moja
rodzina także na mnie liczy.
-Wybacz.
Nadal ciężko jest mi się odnaleźć w tej nowej sytuacji – przyznałem.
-Wiem, mnie
też. Ale musisz jakoś połączyć role ojca i przywódcy. Z rolą męża możesz
na razie przystopować, aż te dwie poprzednie jakoś się nie dogadają – puściła
mi oczko, a ja cicho się zaśmiałem – Namówię Ace’a, by został tutaj
jeszcze przez jakiś czas. A ty masz za zadanie szczerze z nim porozmawiać.
-Tak jest –
przysiągłem.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.
Oczami Ace’a
Ratchet już
kończył spawanie, kiedy do skrzydła szpitalnego wpadł znajomy mi bot. Był ode
mnie dużo niższy i miał żółty
lakier. Rozglądał się dookoła, pewnie kogoś szukając, aż jego optyki zatrzymały
się na mnie.
-Ace! –
zawołał i biegiem ruszył w moją stronę.
Doktorek
ruchem ręki pozwolił mi wstać, co też uczyniłem. Chwilę później żółty mech już
był przy mnie. Przytulił mnie i poklepał po plecach.
-Bee, jak
dobrze cię widzieć – przyznałem, uwalniając się z uścisku.
-I ciebie
tez przyjacielu. Słyszałem, że patrol znalazł jakiegoś nieznajomego, ale nie
sądziłem, że to ty. Nie do chwili, kiedy dowiedziałem się, jak nasz tajemniczy
mech ma na imię. Jak tyś się tu dostał?
-Eh, to
długa historia, w dodatku nieciekawa.
-Daj spokój,
nie pozbędziesz się mnie tak szybko – bot objął mnie ramieniem po przyjacielsku
- Musisz mi powiedzieć, coś wyprawiał przez cały ten czas. Co powiesz na
rozmowę przy energonowym piwku? Znam jeden dobry bar niedaleko stąd – zaśmiałem
się na wzmiankę o piwie. Nawet nie wiem ile lat minęło od kiedy piłem
jakiś alkohol.
-I niby jak
miałbym odmówić? – Bumblebee uśmiechnął się i oboje ruszyliśmy w stronę
wyjścia.
Znałem go od
dzieciństwa, choć nie pamiętam, jak dokładnie się poznaliśmy. Jako, że nie
miałem rodzeństwa, był dla mnie jak upragniony brat. Byliśmy w tym samym
wieku, a więc chodziliśmy do tej samej klasy. Nigdy się nie rozstawaliśmy,
no oczywiście aż do momentu, kiedy rozpoczęła się wojna. Ona odebrała nam tak
naprawdę wszystko. Nie mogliśmy sobie pozwolić nawet na naukę, bo od razu
zaciągnięto nas do wojska. Każdy, kto mógł walczyć, walczył. I nie powiem, żeby
teraz coś się zmieniło. Choć wojna trwa już wiele lat. Bardzo wiele…
***
Szliśmy z
Bee ulicami Iacon, pijani od energonowych piw i śpiewaliśmy pieśni o Prime’ach,
bawiąc się przy tym na całego. Noc była spokojna, ulice puste. Wydawało się
wręcz, że było zbyt spokojnie. Ale wtedy żaden z nas nie zwrócił na to większej
uwagi. Byliśmy bardzo młodzi, dopiero co dostaliśmy prawne pozwolenie na picie
alkoholi, dlatego byliśmy w tedy aż tak rozbrykani i zadowoleni z
życia. Aż do chwili, kiedy usłyszeliśmy strzały i wybuchy, a miasto
stanęło w płomieniach. To był mój pierwszy i ostatni raz, kiedy
sięgnąłem po alkohol. To był mój ostatni dzień „wolności”…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz