środa, 7 czerwca 2017

Rozdział XIII - Without Sacrifice, There Can Be No Victory

Muszę przyznać, że mimo swojego wieku Sentinel nie umie dać za wygraną. Już od wielu cykli poddaję go torturom, a mimo wszystko on nadal nie wyjawił mi gdzie ukrył Klucz Omegi. Nie mogłem go zgasić, choć miałem na to niemałą ochotę… Tylko on, jako strażnik Klucza wie, gdzie jest on ukryty. Sam nie zdołałbym go znaleźć.

Rozkazałem vechiconom opuścić pomieszczenie, po czym zostałem sam na sam z Primem. Zbliżyłem się do niego i uderzyłem mocno z pięści w twarz bota. Błękitny energon spłynął po moich dłoniach.


-Daję ci ostatnią szansę, Sentinelu. Gdzie jest Klucz Omegi?!
-Nic…ci…nie…powiem… - wydukał, z coraz to większym trudem wypowiadając każde kolejne słowo. Tortury tylko go zabiją. Musiałem zmienić taktykę – Zabij mnie… Zrób ze mną…co tylko chcesz… Ale nigdy…przenigdy nie dowiesz się, gdzie znaleźć artefakt.
-To się jeszcze okarze… Soundwave – połączyłem się z mechem – Rozkaż żołnierzom, by przyprowadzili tu naszego drugiego więźnia – mówiąc to uśmiechnąłem się wrednie do Sentinela – Być może on zdoła skłonić starca do rozmowy.

Nie minęło kilka minicykli, a do sali weszły dwa vechicony, ciągnąc za sobą osłabionego Ace’a. Podobnie jak Sentinel, był zmęczony ciągłymi męczarniami i   torturami. Nawet nie starał się uwolnić… Żołnierze powiesili go na elektromagnetycznych kajdanach na wprost Prime’a tak, by dobrze go widział. W optykach starca widziałem przerażenie spowodowane tym, co być może za chwilę się wydarzy.

-Z tego, co mi wiadomo, to jeden z twoich żołnierzy, czyż nie, Sentinelu?
-Ace… Ale jak się tu znalazłeś?
-Wybacz mi… - resztkami sił powiedział młody mech – Nie zdołałem go pokonać…
-Sprowadziłem tu Ace’a z trochę innego powodu, ale kto powiedział, że nie może mi się przydać do czegoś jeszcze… - po tych słowach zbliżyłem się do bota, uruchomiłem ostrze i wbiłem je prosto w brzuch młodzika. Mech zawył z bólu.
-Przestań! – rozkazał Sentinel, na marne wyrywając się z kajdan.
-Powiedz, gdzie jest Klucz Omegi, a przestanę.
-Nie…  - dukał pod nosem Ace, za co otrzymał jedynie cios w twarz.
-Decyzja należy do ciebie – powiedziałem, powoli usuwając ostrze z rany, z której w momencie zaczął wypływać energon – Nie zdradzisz prawdy, zabiję go, a potem przyprowadzę kolejnego, marnego Autobota, zrobię z nim dokładnie to samo i będę to robił aż do skutku!
-Nie mogę…
-Ach tak? A wspomniałem już, że macie z Ace’m wspólnego, bliskiego znajomego – mówiąc to zbliżyłem się do starca – Pewnie przez cały ten czas, gdy służył pod twymi rozkazami, nawet nie byłeś tego świadomy… Nie podejrzewałeś, jak ważną rolę odgrywa… - mech przyglądał mi się z nieskrywanym zdziwieniem. Nie miał pojęcia o niczym… - Ace jest synem twego bliskiego przyjaciela, Optimusa Prime’a – to oświadczenie sprawiło, że Sentinel mimowolnie uchylił usta ze zdziwienia, które potem przemieniło się w strach, by ostatecznie skończyć jako przejaw nieposkromionej złości.
-Jeżeli go tkniesz… - zagroził, na co ja jedynie się zaśmiałem.
-Ty nic mi nie możesz zrobić! Ja natomiast… - odwróciłem się od starca i podszedłem do bota, przystawiając mu ostrze do gardła – Powiedz, gdzie ukryłeś Klucz Omegi lub patrz, jak przez ciebie ginie syn tego najlepszego przyjaciela i żyj z tą świadomością do końca swoich dni!
-Stój! – krzyknął Prime – Powiem wszystko, co chcesz. Tylko zostaw go w spokoju… - uśmiechnąłem się z zadowoleniem i podszedłem bliżej Sentinela – Nie wiem, gdzie jest Klucz… Już od pewnego czasu go nie strzegę.  Wiem jednak kto go posiada…
-A więc? Gadaj!
-Optimus Prime…

Nie czekając ani chwili dłużej, z nieskrywaną przyjemnością wbiłem ostrze prosto w iskrę Sentinela, tym samym ją gasząc. Słyszałem okrzyki złości, dobiegające zza mych pleców, ale nic mogło zepsuć tej chwili. Nic nie mogło mi odebrać satysfakcji z tego, że na Cybertronie pozostał tylko jeden Prime… I nie stanowi on już dla mnie żadnego zagrożenia.

Odwróciłem się i skierowałem w stronę wyjścia, gdzie czekało dwóch żołnierzy, którzy wcześniej przyprowadzili mi młodego Ace’a.

-Zabierzcie więźnia do Knock Out’a. Ma go załatać i upewnić się, że dożyje kilku następnych cykli. I niech ktoś posprząta ten bałagan…


Oczami Infinity

-Nic ci nie jest? – spytał Optimus, bacznie wpatrując się w monitor, na którym widoczna była Elita. Stałam za nim, słuchając uważnie rozmowy z nadzieją, że że któreś z nich poruszy temat Ace’a.
-Nie – odparła, wzdychając – Choć mogło się skończyć gorzej. Nie podejrzewałam, że Magtron tak znienacka nas zaatakuje. Wybacz…
-Nie. Nie masz za co przepraszać. Nie ty zawiniłaś – zapewniał ją Prime – Potrzebujesz wsparcia z Iacon? – femme pokiwała przecząco głową.
- Już prawie wszystko skończyliśmy. Medycy opatrzyli rannych, komunikacja działa, drogi są przejezdne. Za niedługo będę w stolicy i razem wymyślimy jak odzyskać naszego syna – kątem optyki widziałam, jak na samą wzmiankę o bocie Optimus w momencie spuszcza głowę – Do zobaczenia wkrótce.
-Do zobaczenia…

Rozmowa dobiegła końca i prawie w tej samej chwili Prime odwrócił się i skierował w stronę wyjścia. Nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Znałam go od kąt byłam dzieckiem i powinnam go wspierać tych trudnych dniach, ale nawet nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Wydawał się taki…obcy. Wojna zmieniła go do takiego stopnia, że mech zatracił się sam w sobie. Zapomniał kim tak naprawdę jest.

Wzięłam głęboki wdech i pewnym krokiem ruszyłam za Optimusem. Bot wyraźnie się gdzieś spieszył, więc musiałam się wysilić, by dorównać mu kroku, a jednocześnie nie biec. Kiedy to jednak mi się udało, Prime zatrzymał się i spojrzał na mnie z wściekłością. Byliśmy sami, a jego wyraz twarzy, która teraz przypominał mi tylko i wyłącznie ojca sprawił, że przeszły mnie ciarki.

-Dobrze ci radzę, Infinity… Nie idź za mną – widziałam w jego optykach rozpacz i obawiałam się co mogłoby mu przyjść do głowy, gdybym faktycznie zostawiła go sama.
-Nie. Nie zostawię cię. Nie teraz.
-Infinity…
-Zrozum, że mi na nim zależy dokładnie tak samo jak tobie!
-Ale to przeze mnie mój syn może stracić życie! – krzyknął na mnie w taki sposób, że cofnęłam się o krok. Widząc to Optimus cicho westchnął i zakrył twarz dłonią – Wybacz mi. Zbyt wiele się dziś zdarzyło. Po prostu… Nie mogę sobie wybaczyć, że nie było mnie przy nim, że nie mogłem go obronić… A przecież takie jest zadanie ojca…
-Optimusie… - powoli podeszłam i chwyciłam mecha z rękę, zmuszając go, by odsłonił twarz. Był bliski płaczu – Ace nigdy tego od ciebie nie oczekiwał. Zawsze był taki…niezależny, odważny i waleczny, że sam sobie by nie wybaczył, gdybyś cykl w cykl osłaniał go niczym żywa tarcza. Poza tym, on już nie jest dzieckiem. Sam podejmuje decyzje, sam walczy i popełnia błędy. Ta niewidzialna bariera, która się między wami pojawiła jest powodem tego, że nigdy nie dawałeś mu wolnej ręki. Powstrzymywałeś go przed dołączeniem do Gwardii, przez co czuł się gorszy od innych. Kiedy zaczęła się wojna, a ty zostałeś Primem, przeraziła go świadomość, że już zawsze będziesz go trzymać na uwięzi. Ale uwierz mi, kiedy spotkałam go, po tak wielu gigacyklach widziałam, że w głębi iskry bardzo za tobą tęskni. Jeżeli tylko znajdziecie jakiś wspólny język gwarantuję ci, że znów będziecie jak ojciec i syn… Ale nie stanie się tak, jeśli teraz nie weźmiesz się w garść. Megatron porwał Ace’a w jedym celu – by mieć się w garści. Musimy zrobić wszystko, by jednocześnie odzyskać Ace’a, ale i nie stracić ciebie.
-Infinity… - Optimus nagle spojrzał mi prosto w oczy – Dziękuję ci.

Niespodziewanie Prime przytulił mnie, a ja poczuł dziwne uczucie, że mu na mnie zależy… Tak bardzo brakowało mi chwil, kiedy ojciec kładł mnie spać, opowiadał niesamowite historie na dobranoc i całował… Byłam w tedy taka szczęśliwa. I teraz znów się taka czuję. Być może tak samo czuje się Optimus…

Niestety, ale nasze szczęście nie mogło trwać długo. Cała ziemia się zatrzęsła, a nad nami dało się usłyszeć charakterystyczny warkot silnika, tak dobrze mi znany… Nemezis… Główny statek Megatrona.

Pędem ruszyliśmy do Sali Głównej, gdzie już zdążył zapanować chaos. Przestraszone Autoboty wpatrywały się w ekrany, na których już widać było latające monstrum. Część starała się opanować i dać rozkaz działom, by ostrzelały statek. Jednak niespodziewanie Optimus im zakazał… Wiedziałam, że to oznacza tylko jedno. Prime odda się w ręce Megatrona…

-Nie możesz – zakazałam mu – Bez ciebie nie wygramy tej wojny!
-A ja nie wygram jej bez mojego syna – powiedział za takim uczuciem, że z trudem powstrzymywałam się od płaczu. Kochał Ace’a ponad wszystko i teraz to właśnie udowodnił.

Optimus zakazał żołnierzom jakichkolwiek działań. Sam udał się w stronę wyjścia, a ja niepewnie ruszyłam za nim. Szłam cicho, by niepotrzebnie nie zwrócić na siebie jego uwagi. W końcu mógłby mi kazać go zostawić… Ale czy to by mnie powstrzymało?

Znaleźliśmy się na zewnątrz, a Nemezis unosił się dokładnie nad nami. Po chwili udało mi się dostrzec kilka sylwetek na górnym lądowisku. Deceptiony transformowały się i niedługo potem stały już przed nami z odbezpieczonymi blasterami. Mogłabym ich z łatwością zgasić, ale co by to dało…

Nagle za conami otworzyło się coś w rodzaju turkusowego portalu. Nie byłam pewna, czym jest, pamiętałam jednak, że jeden z naszych naukowców pracował na metodą szybkiego przemieszczania się po planecie. I miałam dziwne przeczucie, że znalazł tą metodę.

Po chwili z portalu wyłonił się nie kto inny jak sam Megatron. I Ace… Lider Decepticonów trzymał go za gardło, ciągnąc po ziemie ledwie przytomnego bota. Kątem oka spojrzałam na Optimusa. Starał się zachować spokój ale dobrze widziałam, że ma ochotę zabić Megatrona tu i teraz. Ojciec zatrzymał się i spojrzał na nas z wrednym uśmiechem.

-Witaj Optimusie, Mercy – zacisnęłam ze złości pięści, słysząc to imię – Zważywszy na obecność mojej córki zakładam, że wiesz co masz zrobić?
-Możesz zrobić ze mną, co tylko zechcesz Megatronie, ale uwolnij mojego syna.
-Nie tak prędko – zagroził mech – Najpierw daj mi Klucz Omegi.

Klucz Omegi, czyli jedyne urządzenie zdolne otworzyć wrota do jądra naszej planety. Ale po co jest potrzebny Megatronowi? Optimus bez słowa zrobił kilka kroków w przód.

-Nie mam go przy sobie, ale przysięgam ci na życie Ace’a i każdego Autobota, że jeżeli tylko uwolnisz mojego syna, powiem ci gdzie go znaleźć – Megatron spojrzał podejrzliwie na Prime’a, ale oboje dobrze wiedzieliśmy, że jego słowo jest warte więcej, niż słowo wszystkich Transformerów razem wziętych.
-Niech tak będzie.

Megatron wypuścił Ace’a z uścisku, a wyczerpany i ranny mech upadł na ziemię. Szybko podbiegłam do niego i upewniłam się, że wciąż funkcjonuję. Patrzyłam na niego i nie chciałam nawet na chwilę odwrócić się, by sprawdzić, co dzieje się za moimi plecami. Przytuliłam ukochanego bota i delikatnie pocałowałam go w czoło.

-Już nigdy więcej nie pozwolę im cię skrzywdzić… - powiedziałam szeptem.

Kiedy odwróciłam się w poszukiwaniu Optimusa zdałam sobie sprawę, że już nikogo tam nie ma… Zabrali go… Zabrali ostatnią nadzieję Cybertronu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz