niedziela, 2 lipca 2017

Rozdział XVI - One Shall Stand, One Shall Fall

Kiedy mnie i Knock Out’owi udało się wydostać poza więzienne mury ujrzałem chaos, jaki panował na zewnątrz. Chyba jeszcze nigdy nie widziałem tak wielu Autobotów, jak i Decepticonów walczących w jednej bitwie… Z dala mogłem dostrzec Devastatora, który bez problemu zabijał każdego, kto tylko się do niego zbliżył. Musiałem działać. Pognałem do przodu, tym samym zostawiając medyka w tyle. Każdego napotkanego Decepticona zabijałem, nie zatrzymując się ani na chwilę. Potem dostrzegłem Elitę… Razem z innymi, między innymi z Ironchidem walczyła przeciw Devastatorowi. To tylko sprawiło, że przyśpieszyłem. Już po chwili byłem wśród wojska Autobotów, a każdy z żołnierzy wiwatował, że do nich dołączyłem.


-Elita! – krzyknąłem, ponieważ nadal dzieliła nas spora odległość. Femme spojrzała w moją stronę i uśmiechnęła się z ulgą – Strzelajcie w nogi! – fembotka pokiwała porozumiewawczo głową i przekazała rozkaz do reszty walczących z Devastatorem Autobotów.

Wszystkie ciosy w nogi tak ogromnego Transformera sprawiły, że powoli tracił on równowagę. Przez to stawał się też słabszy. Kiedy mech zachwiał się zrozumiałem, że to nasza jedyna szansa.

-Elita! – zawołałem po raz kolejny żonę – Manewr Delta! – femme pokiwała porozumiewawczo głową i ruszyła w moją stronę.

Kiedy zaczęła się wojna, a ja zostałem Prime’m  opracowaliśmy serię manewrów, które wykonać mogliśmy jedynie razem.
Kiedy Elita była dostatecznie blisko, wystawiłem ręce do przodu gotowy, by ją wypchnąć. Femme wskoczyła na moje dłonie, a ja „wyrzuciłem” ją dostatecznie wysoko i daleko, by dostała do twarzy Devastatora. Fembotka uderzyła go z pięści z naszą połączoną siłą, która sprawiła, że mech upadł na ziemię.
Niedługo potem Combiner zaczął się rozdzielać, a wszystkie Decepticony, które go tworzyły wycofały się.
Widziałem biegnącą w moją stronę Elitę. I ja ruszyłem w kierunku femme, a kiedy byliśmy dostatecznie blisko przytuliłem ją i pocałowałem. Tak dawno tego nie robiłem, że zapomniałem, jak przyjemnie jest to uczucie. Rzecz jasna chwila ta nie mogła trwać wiecznie… Musieliśmy zażądać odwrót, by nie stracić już ani jednego żołnierza więcej.
Autoboty zaczęły się wycofywać, a my razem z nimi. To jednak nie był dla mnie koniec walki. Niespodziewanie nade mną pojawił się Megatron. Zrobiłem szybki unik przed jego ostrzem i cofnąłem się o kilka kroków. Lord Decepticonów stanął przede mą, gotowy do walki. Dałem Elicie znak, by wyprowadziła wszystkich z Kaon, a ja sam uruchomiłem swój miecz.

-Tylko ty i ja, Megatronie.
-Nie, tylko ja, Prime!
-Przemyśl to jeszcze – starałem się przemówić mu do rozumu – Niegdyś byliśmy braćmi…
-Przeszłość zostawiłem daleko za sobą, Optimusie. Teraz przejmuję się jedynie przyszłością. I nie ma w niej ani ciebie, ani Autobotów, ani twojego syna… - mówiąc te słowa, mech uśmiechnął się perfidnie.
-Co mu zrobiłeś?! – puściły mi nerwy.
-Powiedzmy, że na pojednanie rodzinne szansy raczej nie macie... - Tego było już za wiele…
-Jeden z nas przetrwa…
-I jeden upadnie…


Oczami Infinity

Trzymałam głowę Ace’a na kolanach, a Bumblebee starał się zatamować wyciek energonu. A był on bardzo duży… Za nic nie zdążymy dotrzeć do medyka. Ace… Nie! Nie mogę na to pozwolić. Deliktanie odłożyłam ledwie przytomnego mecha na ziemię i zbliżyłam się do jądra Cybertronu. To wszystko nie może się tak skończyć. Nie możemy przegrać!

-Infinity… - usłyszałam nieznany mi głos, który zdawał się dochodzić…z samego jądra Cybertronu…
-Primusie…
-Zdołaliście uwolnić mnie od działania mrocznego energonu, ale obawiam się, że moja iskra nie przetrwa… - mówiąc to, Primus stworzył dla mnie most, którym mogłam dostać się bliżej jądra.
-A więc… Spóźniliśmy się?
-Mogę przetrwać, ale tylko jeżeli całkowicie wyłączę moje wszystkie funkcję… Ale proces ten zajmie miliony lat… W trakcie których Cybertron pozostanie martwy, a życie na nim nie będzie możliwe.
-Musimy więc opuścić nasz dom, jeżeli chcemy przetrwać…
-Era Prime’ów dobiegła końca, lecz nadal jest nadzieja… Oferuję jednemu z was cząstkę mojej iskry, aby zabrał ją do gwiazd. Tak długo, jak ona przetrwa, przetrwam i ja.
-Ale… Kto z nas jest tego godzien?
-Wasze dusze są na tyle czyste, że każdy. Decyzja należy do was…

Coś takiego, to…wielka odpowiedzialność. Nie wiem, czy ja sama jestem na to gotowa, czy ktokolwiek z nas jest. Ale…

-Czy jeżeli wybrańcem tym zostanie Ace, uratujesz go?
-Owszem…
-Ale jeżeli wybrańcem zostanie Bumblebee, naprawisz jego przetwornik mowy? Będzie mógł znów mówić.
-Tak…

Decyzja powinna być dla mnie łatwa. Chciałam uratować Ace’a, ale poczucie winy za to, co stało się Bee było przytłaczające. Odwróciłam się do żółtego mecha, ale on tylko spojrzał na mnie ze wzrokiem mówiącym „Mi nic nie będzie”. I postanowiłam go posłuchać…
Podeszłam do Ace’a i delikatnie przejechałam dłonią po jego policzku. Wymieniliśmy z Bee porozumiewawcze spojrzenia, po czym podnieśliśmy mecha i zaprowadziliśmy go do Primusa.

-Ace’ie Pax, czy jesteś gotów przyjąć tą odpowiedzialność? Jesteś gotów przewodzić Autobotom, jako kolejny Prime?
-Tak…jestem – odparł ostatkami sił mech.
-Oto Matryca Przywództwa!

Nagle jakaś mistyczna, tajemnicza energia wydobywająca się z jądra uniosła Ace’a w powietrze. Primus otworzył się, a z jego środka wydobyło się urządzenie, którego nie sposób było opisać… W pewnym stopniu przypominało ono iskrę… Rana Ace’a zasklepiła się, a jego klatka piersiowa otworzyła, do środka wpuszczając Matrycę.

-Cybertron pozna i powita Rodimusa Prime’a – Strażnika Matrycy Przywództwa…

Ciało Ace’a, a raczej Rodimusa zmieniło się. Mech stał się wyraźnie większy, masywniejszy. Ale ja wiedziałam, że to nadal mój Ace…
Kiedy cała energia, jaka wypełniała ciało bota ustała, on stanął na własnych nogach i jak gdyby przed chwilą nie był umierający, odwrócił się do nas i uśmiechnął delikatnie. Jądro zgasło, ale to nie był znak, że przegraliśmy. Było wręcz przeciwnie. Wygraliśmy…

-Musimy udać się do Kaon i pomóc naszym wojskom wydostać się z miasta. Autoboty, transformacja i jazda! 


Oczami Optimusa

Furia, jaka przepełniała Megatrona sprawiła, że zdołałem go pokonać… Elicie udało się wyprowadzić większość Autobotów poza granice Kaon, ale sama nadal nie opuściła miasta. Musiałem dać jej jeszcze trochę czasu…
Powoli podniosłem się, przy okazji tamując wyciek energonu z mojego ramienia. Megatron szedł w moim kierunku z taką dumą, jakby już mnie zgasił. Ale nie zamierzałem się poddać tak łatwo. Uruchomiłem ostrza i ruszyłem do ataku. Byłem słabszy, przez co Lord Deceptconów z łatwością odpierał moje ciosy. Wiedziałem, że tej walki nie wygram, ale musiałem jeszcze wytrzymać. Nagle, Megatron uderzył mnie z pięści w podbródek tak mocno, że ponownie upadłem na ziemię. Mech wysunął swoje ostrze i już był gotowy mnie zgasić, kiedy…stało się coś niewyobrażalnego.
Nie wiadomo skąd przed nami pojawił się Ace, ale…był inny. W formie pojazdu pędził prosto na Megatrona, wybił się ze skały i trasformował dopiero przed Liderem Decepticonów. Zadał mu cios w twarz tak silny, że mech uderzył w plecami w budynek więzienia. Ace ruszył do ataku, a w tym samym czasie podbiegł do mnie Bumblebee i Infinity, którzy pomogli mi wstać.
Nim Megatron zdołał dojść do siebie, Ace był już przy nim. Kolejny cios z pięści w twarz sprawił, że mech ugiął się. Potem cios w podbródek, a następnie w brzuch. Lord Decepticonów starał się zaatakować, ale przeciwnik zręcznie chwycił jego rękę, a następnie przerzucił go przez ramię. Megatron upadł, ale był dość szybki, by uchylić się od kolejnego ciosu Ace’a i stanąć na równe nogi. Wysunął swoje ostrze i zaatakował, ale Ace zrobił dokładnie to samo. Miecz mojego syna roztrzaskał ostrze Megatrona na maleńkie kawałeczki. Lider Decepticonów nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Stracił czujność, co wykorzystał Ace. Kopnął go tak mocno, że odleciał na co najmniej kilkadziesiąt metrów, upadając prosto w gruzy. Przegrał i dobrze o tym wiedział.
Lord Decepticonów wygrzebał się spod gruzów, patrząc na Ace’a z niedowierzaniem.

-To niemożliwe! Kim ty jesteś, że zdołałeś mnie pokonać!!!
-Jestem Rodimus Prime – Strażnik Matrycy Przywództwa. I zamierzam raz na zawsze położyć kres twojej tyranii na tej planecie. 

Za Megatronem otworzył się most kosmiczny, w który Lord Decepticonów wszedł, nie czekając ani chwili.
Ace, czy też raczej Rodimus schował broń i zbliżył się do mnie. Niepewnie spojrzał mi prosto w optyki i wyciągnął dłoń.

-Dziękuję ci, ojcze.

Tak dawno nie słyszałem z jego ust tego słowa… Podszedłem do bota i zamiast potrząsnąć mu rękę, przytuliłem go, jak za dawnych lat. I nie protestował. Tęsknił za mną, tak samo jak ja za nim. Czułem to.

-I ja także ci dziękuję, mój synu…

***

Byliśmy w bazie w Iacon i rozmawialiśmy o tym, co działo się przez to ostatnie kilka megacykli. Jak powiedział Rodimus, aby przetrwać musimy opuścić Cybetron. Dlatego też wydałem rozkaz wszystkim Autobot, by te, które nie mają już sił walczyć, opuściły nasz dom i czekały na dalsze instrukcje. Musieliśmy znaleźć planetę, na której są złoża energonu. Bez niego nie zdołamy przeżyć. Wkrótce rozpocznie się też budowa statku na dla nas – ostatnich Autobotów, jakie opuszczą Cybertron. To będzie nasza Arka. Nie wiem jak długo potrwa budowa. Wiem jedna to, że będziemy na Cybertronie, póty będziemy walczyć. Megatron z pewnością wkrótce zrozumie, że przegrał i będzie szukał zemsty. Ale my będziemy na niego czekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz